Zachowały się też wiersze. Obok mieszkał pastor
Mikulski, który to w 1899 roku udzielił Józefowi Piłsudskiemu
ślubu... Istnieje prawdopodobieństwo, że późniejszy
Marszałek Polski mógł wówczas poznać i polubić
Stasia. A warto wiedzieć, że miał on twarz dość
charakterystyczną, łatwą do zapamiętania.
Szkołę
realną kończył w Białymstoku. Na świadectwie ukończenia
miał tylko jedną trójkę... z języka rosyjskiego. Właśnie
w Białymstoku założył nielegalne kółko samokształceniowe,
gdzie młodzi chłopcy uczyli się historii i literatury
ojczystej. Stanisław Falkiewicz w Żołnierzu
Polskim z 1922 roku wspomniał, „Gdy w skutek
zajęć szkolnych młodzi chłopcy nie mieli godzin
wolnych na pracę nad literaturą polską, wyznaczają
sobie godziny ranne od piątej do szóstej codziennie,
gromadzą się o tej porze w ogrodzie państwa Zwierzyńskich
i tam pracują”. Ta opowieść przypomina działalność
Adama Mickiewicza, Tomasza Zana i Filomatów...
W
1910 roku cała grupa podjęła studia politechniczne we
Lwowie. Stanisław uczył się pilnie języków:
niemieckiego, rosyjskiego oraz francuskiego. Tam, we
Lwowie, Stanisław swoim charakterem i stałością umysłu
zwrócił uwagę członków Związku strzeleckiego.
Jednak przede wszystkim studiował budowę maszyn. Do
wspomnianego Związku wstąpił ostatecznie w 1912 roku,
przechodząc kursy: żołnierski i oficerski. Łapiński
stał się Nilskim, a to, dlatego, że był poddanym
cara i bał się represji wobec najbliższych. Nie
wiadomo skąd pochodzi pseudonim. W 1914 roku
uczestniczył w mobilizacji Strzelców.
4
sierpnia 1914 roku rozpoczął służbę w 1 kampanii
kadrowej. Stanisław wyszedł w pole jako dowódca
plutonu, a już 9 października tego roku został
awansowany do stopnia podporucznika 1 pułku legionów.
Dziwnym jest fakt, że podręczniki i opracowania
naukowe nie wymieniają jego nazwiska. Prawdopodobnie był
już wówczas przygotowany do zadań specjalnych i
dlatego nazwiskiem się nie afiszował.
W
wigilijnym boju 1914 roku został ranny pod Łozówkiem.
Trafił do niewoli rosyjskiej. Nieco później zginął
jego przyjaciel Sław – Zwierzyński. Stanisław,
pomimo rany brzucha, uciekł z niewoli i przez sześć
tygodni ukrywał się pod Tarnowem. Jego
„wskrzeszenie” tak opisał jego frontowy
kolega: „Ranek był pogodny. Słońce lśniło na
drutach przed okopami. Chłopcy weseli myli się i
czesali. Niektórzy już biegali w lasek poza pozycje,
na kawę. Nagle przed dowódca kompanii por. Kukielem
stanął Nilski – nieboszczyk!” Później
wraz z Brygadą przeszedł szlak do Puszczy Białowieskiej.
Pan Władysław Piotrowski wspominał, że jego żona
opowiadała o Stasiu, który wówczas odwiedził rodzinę.
Na
przełomie 1915/1916 roku walczył nad Stochodem i
Stryjem. W bojach na Polesiu został ranny po raz drugi.
Dalszą legionową służbę odbywał jako dowódca
kompanii piechoty, następnie był w saperach i...
artylerii.
W
1917 roku na polecenie władz zwierzchnich wstąpił do
Szkoły Sztabu Generalnego w Warszawie. Zdobywał bardzo
wszechstronne wykształcenie wojskowe. Był współautorem
regulaminów wojskowych. W tym samym roku wraz z innymi
oficerami odmówił złożenia zmodyfikowanej formuły
przysięgi wojskowej. Trafił do obozu internowania w
Beniaminowie. Z tych czasów zachowało się 18 obrazów
malowanych na kartkach bloku rysunkowego. U schyłku
1917 roku został uwolniony i trafił do struktur
konspiracyjnej Polskiej Organizacji Wojskowej we Lwowie.
Postanowił też dokończyć przerwane studia.
Gdy
w listopadzie 1918 roku rozpętały się walki
polsko-ukraińskie, wyszkolony wojskowo Nilski został
mianowany Szefem Sztabu obrony miasta, chociaż niektóre
zapisy mogą temu przeczyć. O jego roli w bohaterskiej
obronie Lwowa wypowiedział się sam J. Piłsudski:
„O Lwowie nie miałem żadnych wiadomości. Dla
plotek, szczególnie wojskowych, mam pogardę. Starałem
się, więc znaleźć człowieka godnego zaufania. Zwróciłem
się, więc do Szefa Sztabu obrony Lwowa, zmarłego dziś
podpułkownika Łapińskiego. Przysłał mi on około 20
listopada przez lotnika Steca następujący raport o
sytuacji Lwowa: <<Mniejsza część miasta jest w
ręku Polaków, większa część w ręku Rusinów. Boje
nie są ciężkie. Ogromna część społeczeństwa
polskiego pertraktuje z Rusinami o coś w rodzaju
kondominium nad naszym miastem, nie wierząc w możliwość
obrony i utrzymanie miasta w całości. Obrońcy –
to garść legionistów i młodzież.>> Na
podstawie tego doszedłem do przekonania, że bez
otrzymania pomocy z zewnątrz, Lwów będzie stracony.
Odpowiedziałem, więc, że pomocy nie mam i dać jej
nie mogę. Trzymajcie się jak długo możecie, przez
czas pewien nieokreślony”.
Wytrzymali.
21 listopada 1918 roku Nilski został ranny po raz
trzeci. Nie przerwał swej pracy sztabowej. Po
oswobodzeniu miasta
natychmiast wyjechał do Warszawy. Tam też zdążył
napisać wspólnie z kpt. L. Kronem książkę pt.
„Listopad we Lwowie” Już 26 grudnia
zameldował się w polskim dowództwie wojsk powstańczych
w Poznaniu. W wielkopolskiej komendzie wprowadził
wojskowy porządek i sprawną organizację. Oddziały
powstańcze przebudował w regularne wojsko. Był też
zaufanym oficerem J. Piłsudskiego. U schyłku walk o
wschodnią granice objął szefostwo 15 Dywizji. I jakby
to on sam walczył o wszystkie polskie granice, w
kwietniu 1919 roku był już na froncie wileńskim. Pełnił
tam obowiązki oficera operacyjnego w Sztabie Naczelnego
Wodza.
28
kwietnia 1919 roku bohatersko kierował działaniami
kilku batalionów, ratując Wilno prze atakiem silnego
zgrupowania Armii Czerwonej. Przez następne pół roku
pracował w Naczelnym Dowództwie, dalej współtworząc
regulaminy Wojska Polskiego. Przed wyprawą kijowską
powrócił na stanowisko Szefa Sztabu 15 Dywizji, która
miała działać na głównym kierunku uderzenia. Walczył
pod Berezyną, Warszawą, Lidą i Mińskiem. Po zakończeniu
walk powrócił ze swoją dywizją do Wielkopolski. 8
sierpnia 1922 roku został mianowany dowódcą 70 pułku
piechoty.
Zmarł
16 lutego 1922 roku. Jego młody organizm złamała
nie wyleczona do końca szkarlatyna. Pogrzeb był
manifestacją przywiązania żołnierzy do swojego dowódcy
i szacunku, jakim go darzyli mieszkańcy Poznania. W
1934 roku o jego szczątki upominał się Lwów. Był
odznaczony Krzyżem Virtuti Militari V Klasy, Krzyżem
Walecznych z Mieczami, Krzyżem Walecznych
trzykrotnie... Zmarł w wieku zaledwie 31 lat. Dwanaście
lat swojego życia poświęcił Ojczyźnie. Nie ożenił
się, chociaż może w jakiejś dziewczynie się kochał.
Wiedział, że w jego codziennym życiu ciągle ocierał
się o śmierć. Nie chciał żadnych wzruszeń i łez.
Przeglądając
kserokopie dokumentów, zadałam sobie pytanie, kim byłby
nasz Staś Łapiński w 1939 roku? Jego koledzy, rówieśnicy
byli generałami, ministrami. Dziś są na kartach
historii i podręczników lub... na liście Katyńskiej.
O naszym Stasiu cicho. W 1990 roku, dzięki staraniom
mojego ojca i Danuty Skibko, jednej z łapskich ulic
nadano jego imię. Jest to ta sama ulica, której
patronem był przed wojną. Ironią losu jest fakt, że
w latach PRL ta ulica nosiła imię Marcelego Nowotki. W
połowie lat dziewięćdziesiątych Danuta Skobko zawiozła
do Lwowa żelazny krzyż, który ustawiła w miejscu.,
gdzie niegdyś był grób łapskiego obrońcy miasta.
Wiem,
że Stanisław Nilski – Łapinski był wybitnym człowiekiem.
Bo przecież nie każdy potrafi malować, pisać książki,
być specjalistą w kilku rodzajach wojsk, znać trzy języki.
Nasz Staś te wszystkie umiejętności posiadał, lecz
się nimi nie afiszował. Moim zdaniem, jest wzorcem do
naśladowania wręcz idealnym, który należy pielęgnować,
bo może kiedyś znowu nadejdą trudne czasy. A dziś? Sądzę,
że dla społeczności naszego małego miasteczka położonego
na Podlasiu powinien być on lekarstwem na kompleksy
prowincjonalne i szansą na małe muzeum. Wielką
historie tworzą nie tylko mieszkańcy wielkich miast,
ona jest wszędzie, nawet na strychu lub w jakimś
budynku gospodarczym, czy domowej szufladzie.